Dzieci

Nie miałem ochoty po raz kolejny obchodzić wielki dom z osobami niepełnosprawnymi. Bo i po co? Tyle już ich w życiu widziałem. Chiara jednak nie dała za wygraną. Tłumaczyłem jej, że znam osoby niepełnosprawne, wiem co i jak. No ale Chiara była silniejsza. Cóż…. uległem.

Za zamkniętą metalową bramą rzuciło się na mnie kilkoro dzieci. Każdy mnie dotykał i ślinił moje ręce i bluzkę. W zasadzie wszytko O.K. Przyzwyczajony jestem do tego. Tak robi wiele niepełnosprawnych dzieci. Obchodziliśmy budynek, grupę po grupie. Dla mojej Chiary najbardziej przykrym była sala z leżącymi i pokręconymi we wszystkie strony świata. Na mnie nie zrobiło to wrażenia bo cóż, mieszkam przecież z Cyganem, który nie jest lepszy. A po drugie, tylu jest podobnych w naszych domach, w moim życiu. Ha! Z tym, że u nas oni nie leżą lecz są na wózku inwalidzkim i wszędzie jeżdżą. Czasami są do niego przywiązani ale jeżdżą. No cóż… ale co tutaj z nimi robić i zresztą gdzie pojechać? Od siedzenia na wózku mogą się zrobić odleżyny nic więcej. Po drugie, musiałby być jeden opiekun na jedną taką osobę, a tutaj cała gwardia moich Cyganów, Marianów, Tomków Kaczmarów i innych. Skąd brać opiekunów, wolontariuszy no i te nieszczęsne pieniądze na kolejne zatrudnienia? Zdaję sobie sprawę, że przecież w tym kraju nikt nie trzyma w domu takiej osoby no bo jak to ma zrobić? Zresztą w jakim domu? Pod strzechą, czy zardzewiałą blachą lub na ulicy? Nie takie proste. Skąd brać pieniądze na utrzymanie takiej osoby? I w końcu kto ma się nią zajmować? Jeśli rodzic zostałby w domu to chyba cała rodzina musiałaby umrzeć z głodu. Pewnie i są bogaci, których stać na takie dziecko. O… widzi się tutaj bogatych! Jest ich dużo! No ale jednak bogaci to mały procent tego społeczeństwa.

Myśli buszują po głowie. Nie sposób nie porównywać. Kobieta w ciąży wymaga przecież specjalnego jedzenia. I to przecież nie zawsze wystarcza. Ileż to naszych obecnych kobiet w stanie błogosławionym musi brać dodatkowo magnes, żelazo itp. Ile wizyt u lekarza, ile troski, ile poświęcenia całej rodziny? A tutaj?…. Jaki lekarz bada płód co miesiąc? Jaki lekarz sprawdza zapotrzebowanie organizmu? Przecież dziecko je i potrzebuje aby się prawidłowo rozwijało. Samo jedzenie też nie wystarczy. Potrzeba odpowiedniego jedzenia, pełnego w witaminy i przeróżne minerały konieczne przecież do prawidłowego rozwoju płodu. Niektórzy podróżujący mówią, że głodu nie ma w Etiopii. Jedzenie jest. Być może jest tak jak mówią, ale… nie do końca. Widzę przecież co jedzą Ci, którzy mają pracę i mają „normalne” jedzenie. Jest to jedna i ta sama potrwa Yngera. Nie jest zła, nie przeczę, no ale znając życie, monotonią jedzenia można całkowicie wyjałowić organizm, doprowadzić do jego całkowitego upadku. Pamiętam z Zambii dzieci z brzuszkami wysuniętymi do przodu. O tak, one jadły, jednak ten napęczniały brzuszek był z braku witamin. Dlatego też każdemu kto mówi, że biedy nie ma, że jedzenie jest, to powiem tylko tyle: „Jedz Ty tak jak oni jedzą. Zobaczymy ile pociągniesz”. Dlaczegóż Ty Turysto, Podróżniku, Misjonarzu czy inny przemierzający te szlaki zasiadasz do stołu sutego w wybranej restauracji? Również ja tak robię. Chodzę od knajpy do knajpy i szukam dobrych potraw. To normalne. Bo po takim jedzeniu ja bym padł po dwóch dniach. I nie oszukuj mnie, że chodzi o smaki i przyzwyczajenia. Smaki potraw afrykańskich generalnie nie są takie złe, ani odległe od naszych. Prawda jest taka, że na takim jedzeniu nawet nie przywiązujący wagi do jedzenia, nie dałby rady żyć ani funkcjonować. Ci ludzi są naprawdę silni i muszą posiadać silne geny. Pewnie przeżywają najsilniejsi. Jak długo? Oto jest pytanie. Niech każdy zerknie z statystyki i średnią długość życia poszczególnych krajów. W Europie długość życia wciąż się przesuwa, coraz więcej mamy 80. 90. 100 latków. A tutaj? Czy ktoś wie jaka jest średnia wiekowa? 30. czy może 40.? Wiele osób odpowie: „AIDS”. Tak. Racja. Ale nie tylko AIDS zbiera swoje żniwo. Trudno jednak dopatrzyć się tutaj 80. latków. A szkoda.

Kolejna sala z dziećmi około ośmioletnich. Wszystko O.K. choć wiadomo szkoda człowiekowi. Spytałem się o kilka osób, ich noszoną niepełnosprawność i inne jakieś tam rzeczy. Uderzeniem w głowę były malutkie dzieci, niepełnosprawne razem ze sprawnymi, niemowlaki miesięczne gdzieś tak do roku czasu. Chiara próbowała coś do mnie mówić. Nawet nie pamiętam co mówiła. Łzy poszły same. Nie dałem rady nic powiedzieć ani nic odpowiedzieć. Było mi wstyd ale ślina ugrzęzła mi w gardle i nie mogłem – ja twardziel i współmieszkaniec osób niepełnosprawnych od ponad dwudziestu lat. Nigdy bym nawet po sobie nie sądził, że takie dzieci mogą mnie rozłożyć na łopatki. A jednak. Jako „fachowiec” było mi niezręcznie. Może to dlatego, że mój syn ma dziś dopiero pięć miesięcy? Tak. Na pewno! Patrzyłem się ta te osierocone dzieci i miałem przed oczami mojego Gabriele!

Boże! Chciałbym wziąć do siebie wszystkie te dzieci! Pomyślałem.

Wiem, że to mrzonki i wiem, że tak nie będzie no bo jak…

Jak to wszystko pogodzić? Jak pogodzić rodzinę z tymi dziećmi? Jak pogodzić moje obowiązki z kolejnymi dziećmi? Zdaję sobie sprawę, że muszę pilnować na miejscu mojego konkretnego domu z osobami niepełnosprawnymi i również innych. Wiem, że muszę tam być bo to wszystko może paść na łeb, na szyję i wtedy nic nie będzie. Nie będzie mnie tam, nie będzie pieniędzy na dom dla tych dzieci tutaj. Wszyscy są przeciwko temu dziełu! A ja robię wszystko na przekór wszystkiemu. Nie dlatego żeby robić na przekór. Nie, nie mam dziś takiej potrzeby. Czym więcej mam lat, tym mogę powiedzieć, że wiele osób przestaje mnie interesować. Więc dlaczego? Nie potrafię tego wytłumaczyć ani też nie wiem dlaczego ciągle brnę dalej i dalej. Ten marsz do przodu przeraża mnie samego. Boję się! Czuję jednak, że tak trzeba i tyle. Mój najbliższy przyjaciel powiedział mi kilka miesięcy temu, że uspokajam tylko swoje chore ambicje. Nie wiem. Ta myśl mnie przeraża i prześladuje. Być może. Być może on ma rację. Być może faktycznie tak jest. Sam nie wiem. Nie wiem. Naprawdę. Czuję, że muszę iść dalej pomimo ponoszonych kosztów. Miej Boże w opiece wszystkich moich bliskich. Zrób wszystko aby było dobrze! Wiem, że się da wiele. Ale samemu nie dam rady. Muszę mieć akceptację innych i dłoń, a może i ręce do kroczenia razem. Jak przekonać do tego innych? Czy jest to możliwe? Nic nie wiem. Ten wieczór jest tylko jedną niewiadomą. Ten wieczór jest mrokiem nieodkrytych tajemnic. Rozmową z Bogiem i czekaniem na dalszy sygnał działania. Mogę przecież wrócić do Polski, do Włoch, a może zamieszkać jeszcze w innym europejskim kraju i też będzie dobrze. Wielką sprawą i pewnie też realizacją samego siebie jest już prowadzone dzieło. Jednak jest coś co mi nie daje spokoju. I czym idę dalej, tym bardziej słyszę potrzebę pójścia jeszcze dalej. Tak trzeba i tak czuję! Cholerne moje czucie!

Wim przecież, że świata nie zbawię! I wcale to nie zmieni Etiopii ani innych krajów. Jednak wiem, że taki dom ma rację bytu. Wiem, że te dzieci będą miały ciepło, może nie takie jak od prawdziwej mamy i taty, ale będą przynajmniej wiedziały czym jest miłość. Wczoraj Fabio spytał mi się o wady jakie widzę w ich placówkach. Cóż… w tych warunkach nic więcej i lepiej nie da się zrobić. To wszystko jest optymalne. Ci ludzie dają z siebie wszystko. Nie sposób objąć taki ogrom potrzeb, tylu ludzi. Nie sposób dać wszystkim miłość. Dzieci około roczne, nie mówiąc już o starszych wyciągają ciągle ręce do mnie abym je wziął na ramiona. Przecież takie dzieci nie są interesowne, nie proszą mnie o jednego bira, zegarek czy komórkę jak dorośli. Oni w zasadzie nie proszą, oni potrzebują miłości, dotyku, uczucia. Nie wytrzymałem! Jak tu nie płakać? Trzeba być chyba bez serca! Miłość dla człowieka jest najważniejsza! Wokół niej wszystko się kręci. Każdy z nas szuka miłości i jest nią w każdej minucie obdarzany. Kochają nas rodzice, rodzeństwo, znajomi, kocha nas żona, mąż, dzieci. A i tak jesteśmy niedowartościowani, a i tak często jest nam mało! Ciągle chcemy być kochani. Człowiek to nie tylko homo sapiens, to przede wszystkim homo amore choć to nie brzmi dobrze i nie wiadomo jak to nazwać. Homo kochające, żądające uczucia i kochania. Bez miłości człowiek nie istnieje. Bez miłości człowiek nie jest wart nic
.
Każde dziecko już w chwili poczęcia potrzebuje miłości. Jak ważne jest przytulenie do piersi. Dziecko chce czuć bicie serca matki. Dziecko chce czuć ton dobrego głosu ojca i matki. Jest wrażliwe na każde drgnięcie ciała matki. Jest wręcz przewrażliwione. Ale przecież to normalne. Specjaliści mówią, że okres płodowy i pierwsze miesiące po narodzeniu mają największy wpływ na rozwój dziecka. Pisząc te słowa mam wciąż przed oczami te rączki, które się wyciągają na mój widok, które proszą: „Daj mi miłość!”, „Daj mi uczucie!”, „Bez zobowiązań weź mnie na ręce!”. Boże, płaczę bo jak tu nie płakać….

Cóż mogłem zrobić? Pogłaskałem, podotykałem, wziąłem jedno dziecko za rączki, położyłem go z powrotem, a ono dalej wyciągało rączki, więc je znów wziąłem, potem kolejny raz i kolejny, ale przecież musiałem iść dalej. Tak, całego świata nie zbawimy!!! A czy nie można załatwić tej sprawy inaczej?! Czy aż tak bardzo jesteśmy egoistami?! Co z tego, że jesteśmy homo sapiens jeśli nie potrafimy kochać bez granic? Czy to sapiens rozróżnia nas tylko od zwierząt?

Czuję się bezradny ale i winny tego stanu rzeczy. Sam nie potrafię przebić się przez moją twardą skórę, która przez tyle narastała. Boże zrób coś! Wierzę, że można coś zrobić, dziś tylko w Tobie pokładam nadzieję, ja Twój częsty wróg i niedowiarek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *