Zawsze cool!!!

Gdyby było to możliwe i miałbym taką władzę, doprawiłbym Czesiowi – już tu na Ziemi – aureolę i skrzydła anielskie. To facet bez zarzutu. Bez wad. Nic. Wszystko w porządku. Zawsze jest uśmiechnięty. Spokojny. Cierpliwy. I nie jest to na pokaz.

W naturalny sposób Czesiu jest czysty, klarowny i święty. Nie tylko od święta i dla tych, którzy go nie znają na co dzień. On jest zawsze „cool”. Wykonuje grzecznie wszystkie polecenia. Nigdy się nie buntuje. Nie krzyczy. Nie jest agresywny, nie dokucza innym. Chłopak cud. Naprawdę. Rzadko spotykam takie osoby z towarzyszącą niesamodzielnością. Zazwyczaj występują jakieś niechciane zachowania. U Czesia tego nie ma. Nie ma też on problemu z samym sobą, z własną niesamodzielnością, seksualnością, z niczym podobnym. Dla mnie to naprawdę istny Anioł.

Czesiu raczej nie mówi. Jeśli już to powtarza za kimś pewnego rodzaju dźwięki. Sam się ubiera, choć trzeba go oczywiście przy tym pilnować i ewentualnie poprawiać bo czasem może np. koszulkę założyć na odwrotną stronę. Nie potrafi się samodzielnie umyć, ogolić, w zasadzie w całości jest zdany na drugiego człowieka. Jest za to bardzo pocieszny, sympatyczny, nie przeszkadzający nikomu. Przebywa w domu, a tak naprawdę nie odczuwa się jego obecności. Gdyby pozostawić Czesia w domu samego na cały dzień to śmiem twierdzić, że nic by się nie stało, bo nie ruszyłby się z miejsca. Nie ma on żadnych głupich pomysłów. Z innymi Socjuszami nie rzadko komentujemy: „Gdyby wszyscy w naszych domach tacy byli?…”. Bo… najczęściej nie  niepełnosprawność doskwiera, nie praca: mycie, ubieranie, sprzątanie, gotowanie, ale przede wszystkim złe i niechciane zachowania, a już najbardziej cwaniactwo. To ostatnie wyprowadza z równowagi. Niestety, często tak jest, że czym mniejsza niepełnosprawność, tym większe problemy wychowawcze. A jeśli już jest jakaś osoba tak spokojna jak Czesiu, to zazwyczaj jest to niepełnosprawność głęboka, na wózku inwalidzkim, która nie potrafi samodzielnie załatwiać swoich potrzeb fizjologicznych, którą trzeba przenosić, karmić itd. Wymaga ona wtedy niesamowitego wysiłku fizycznego. Czesiu jest wyjątkiem. I pewnie dlatego wszyscy go kochamy.

Zdziwiłem się mocno kiedy studiowałem historię jego życia. Do naszej wspólnoty przyszedł z ośrodka szkolno-wychowawczego. Miał jednak rodzinę, miał rodziców. Zdarzało się, że w dzieciństwie był on katowany przez Ojca. To postawiło mnie w zdumienie. Są obdukcje, interwencje z Przedszkola, Szkoły, potem Policji i w końcu wyroki Sądu. Nie wierzyłem. Czasem przesadnie akcentuje się tzw. bicie przez rodziców. I nie zawsze daję temu wiary. Bo wiem, że to taka obecna koniunktura. I pewnie gdyby to były akta Grzesia, Stasia czy innych naszych „gagatków”, którzy swym zachowaniem sami prowokują i wymagają surowej ręki to pewnie bym stwierdził nadgorliwość i nadwrażliwość pedagogów i opiekunów. Ale Czesiu? Nasz Czesiu? To nie możliwe. Na niego nie da się krzyknąć. Nie ma powodu do jakiegokolwiek skarcenia, postawienia w kąt. On jest tak spokojny i usłuchany, nikomu nie zawadza. Nie ma z nim najmniejszego problemu. A co dopiero bicie, po którym jest on pokaleczony, z siniakami na ciele, twarzą poobijaną i z szytą głową. To rzeczywiście niesłychane. Czyżby alkohol wprawiał w taką agresję? Nieakceptowanie niesamodzielności syna? Dlaczego? Dla mnie to wszystko było szokiem i czymś zupełnie niewytłumaczalnym.

Czesiu jest dobrym i nienagannym chłopcem, pod każdym względem. I co jest też istotne, nie jest uciążliwy dla kogokolwiek z najbliższego otoczenia. Jest cudownym „dzieckiem”. Lubi chodzić, skakać, samodzielnie je wszystkie posiłki, doskonale kontroluje potrzeby fizjologiczne. Lubi się „bujać”, tzn. w szybki sposób poruszać całym tułowiem. Robi to na siedząco, ale także na stojąco. Jest w tym wszystkim bardzo zabawny. Potrafi stanąć pośrodku sklepu i „huśtać się”. Wtedy zazwyczaj mówię mu: „Czesiu przestań”, a on wraca do normy. Jest bardzo ładnym chłopcem, wysokim i szczupłym. Pewnie osoby „niewtajemniczone” nie zdają sobie sprawy z tego, że jest on niesamodzielny i to w taki znaczny sposób. Robi nie raz numery podchodząc do kogoś blisko i podając mu rękę mówiąc: „Czesiu Majka”, równocześnie przybliżając swoją twarz bardzo blisko do twarzy napotkanego. Są to sytuacje komiczne. Ostatnio w Sanktuarium na Jasnej Górze Czesiu podczas Mszy św. podszedł właśnie w ten sposób do przechodzącego spowiednika, a ten z przerażenia stanął jak słup soli. Jeszcze dziś pisząc o tym niezły mam ubaw. W kościele nie jestem w stanie powstrzymać Czesia, a zresztą dlaczego mam go cały czas ograniczać i powstrzymywać. Nie robi przecież nic złego, a jeśli komuś poda rękę to chyba nic się temu komuś nie stanie. Ostatnio na Mszy św. rezurekcyjnej nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. Czesiu ubawił mnie do łez. Z chórem śpiewał bardzo głośno Alleluja, chodził po całym kościele, przystawał, „bujał się”, klękał co jakiś czas. Cóż… te sceny są nie do opisania. Wywołują one śmiech prawie u każdego. Zdziwiłem się jednak kiedy dwie panie odsunęły się od niego… Cóż… może się go jakoś przestraszyły?

Czesiu nie jest groźny w żaden sposób, nie jest w stanie skrzywdzić dosłownie nawet muchy. To istny Anioł chodzący swoimi ścieżkami tu po Ziemi.

Bardzo lubi muzykę. Potrafi oglądać godzinami programy muzyczne. Czasem ni stąd ni zowąd wstanie i w taki dziwaczny sposób tańczy. Ten taniec polega na takim chodzeniu jak kaczka, a że Czesiu jest dość wysoki, wygląda to przekomicznie. Bywa, że Czesiu podejdzie i pogłaszcze po głowie. Jest to naprawdę urocze. Jest on zawsze życzliwy. Zawsze dobrze nastawiony do życia. Nie wstaje lewą nogą tak jak nam się to zdarza. Kiedy zaś ja mam najtrudniejsze chwile, podchodzę do Czesia i proszę: „Pogłaszcz mnie Czesiu, bo jest źle. Bądź ze mną. Pomóż mi”. I wierzę, że to wszystko Czesiu rozumie. I wiem, że mi pomaga. Dzięki Czesiowi i pewnie innym moim „dzieciom” jestem czasem – wbrew wszystkiemu – silny!

Kiedy każdego wieczora modlimy się wspólnie w domu i każdy wypowiada swoją intencję, Czesiu niezmiennie od lat mówi to samo: „Andrzejaaaa”. A siła Czesia jest ze mną i to pomaga, wyjątkowo pomaga i każe zawsze pomimo… powracać do domu – myślami, sercem i nogami, tam gdzie mieszka Czesiu, tam gdzie jest mój dom.